sobota, 5 kwietnia 2014

Rozdział 5

                Wolnym krokiem weszłam do salonu, gdzie czekali na mnie chłopacy. Siedzieli na pościelonej kanapie, która prawdopodobnie często służyła im do spania. Usiadłam na jednym z foteli znajdujących się naprzeciwko nich. Zapadłam się w nim, co z pewnością spowodowało, że wyglądałam na mniejszą i bardziej bezbronną. Tim uśmiechnął się blado. Ból nie zniknął z jego oczu, jednak dostrzegłam, że jest już znacznie spokojniejszy. Widząc jego zmartwienie, ucieszyłam się, że wróciłam. Był moim starszym bratem i oczywiste był to, że się o mnie martwił. Nie ważne jak silną udawałam, on zawsze znał prawdę.
                -Jak się czujesz? – spytał spokojnie. Wzruszyłam lekko ramionami. Nie byłam pewna, czy to zauważył.
                -Radzę sobie – odparłam wymijająco. Nie pora na rozmowy na temat moich uczuć.
                -Jak długo zostajesz w Nowym Jorku? Nie chodzi o to, że Cię nie chcę. Bardzo się cieszę, że Cię widzę. Po prostu… Muszę wiedzieć na ile Cię przygotować. I nie chcę, żebyś pomyślała…
                -Tim – przerwałam mu. Zawsze dużo gadał gdy się denerwował. I potrafił nie przestawać, dopóki ktoś mu nie przerwał. – Rozumiem o co Ci chodzi. Planowałam zostać w NY na stałe – powiedziałam cicho. Nie wiedziałam jak zareaguje. Wcześniej nawet nie wspominałam mu o swoim powrocie. Był zaskoczony i odrobinę zaniepokojony. Westchnął cicho i przeczesał dłońmi swoje blond włosy, pozostawiając na nich totalny nieład. Dopiero teraz zauważyłam jak zmęczony jest. Poza studiami i pracą, opiekował się jeszcze chorym przyjacielem. Wymagało to nie lada siły. Nie tylko tej fizycznej.
                -Więc musisz wiedzieć wszystko – powiedział bardziej do siebie niż do mnie.
                -Chcę wiedzieć wszystko.
                Tim splótł ręce i zmarszczył brwi, uparcie wbijając wzrok w ziemię. Zerknęłam na Liam’a, który siedział obok mojego brata. Na jego twarzy malowała się totalna mieszanka uczuć. Nic nie byłam w stanie z niej odczytać. On także unikał mojego spojrzenia.
                -To nie jest takie proste – szepnął mój brat. Odetchnęłam głęboko. Nikt nie mówił, że będzie.
                -Tim, w życiu nic nie jest proste. Jednak jestem tu i chcę tutaj zostać. Nie uciekłam, gdy Ryan w pewien sposób wprowadził mnie w sytuację. Wiem, że wiele mi oszczędził, ale jestem gotowa. Chcę wiedzieć więcej.
                Liam pokiwał głową. Położył dłoń na ramieniu mojego brata i delikatnie potarł je, próbując w ten sposób dodać mu trochę otuchy. Tim podniósł na niego wzrok i uśmiechnął się blado. Zdjął jego rękę ze swojego ramienia i ukrył w swoich dłoniach. W        ich gestach było tyle czułości, a zarazem intymności, że niemal odwróciłam wzrok. Już na pierwszy rzut oka można było dostrzec jak wiele wsparcia sobie okazują.
                -Z Ryanem jest źle – powiedział cicho Tim, spoglądając w moją stronę. Zdawało się, że studiuje każdą zmianę w moim wyrazie twarzy, próbując odgadnąć jak reaguję na jego słowa. Jednak ja nie zamierzałam dać po sobie niczego poznać. Że jest źle już wiedziałam. Pytanie brzmiało „jak źle?” – Ryan zrezygnował z leczenia ponad pół roku temu. Gdybyś się wahała jeszcze trochę, mogłabyś nie zdążyć z nim porozmawiać. – Głos Tima załamał się. Pierwszy raz widziałam go tak słabego. Tak bezradnego. Chłopak przełknął głośno ślinę. Liam ścisnął mocniej jego dłoń, dzięki czemu mój brat odrobinę się uspokoił. Zapadłam się jeszcze bardziej w fotelu, uświadamiając sobie co właśnie usłyszałam.
                -Trochę, to znaczy ile? – zapytałam zachrypniętym głosem. Odchrząknęłam, próbując pozbyć się guli, która nagle pojawiła się w moim gardle.
                -Nie długo. Może kilka miesięcy – wtrącił Liam. Widać było, że rozmowa o tym przychodzi mu z trudem, jednak chciał odciążyć mojego brata. Zwykle radosny, wiecznie uśmiechnięty chłopak, teraz wyglądał niezwykle nieporadnie. Mimo widocznego bólu, kontynuował swoją wypowiedź. – Na początku próbowaliśmy z nim rozmawiać. Tłumaczyliśmy, prosiliśmy, groziliśmy. Jednak nic nie skutkowało. Przy leczeniu miałby dwa, może nawet trzy lata życia. Ale on nie chciał o tym słyszeć. Po lekach czuł się źle. Mimo morfiny i innych środków przeciwbólowych bardzo cierpiał. Nie potrafię… Żadne z nas nie potrafi wyobrazić sobie bólu jaki czuł. – Liam przerwał i przymknął powieki. Wziął kilka głębszych wdechów. Tim chciał go zastąpić, jednak momentalnie go uciszył. – Zdarzyło mi się, że stchórzyłem. Wydawało mi się, że nie potrafię sobie z tym poradzić i zwyczajnie odszedłem. Zniknąłem na kilka dni, musiałem sobie wszystko przemyśleć. Miałem ogromne wyrzuty sumienia i się wstydziłem. Tak bardzo, że nawet Timowi nie chciałem się pokazywać na oczy. Jednak po krótkim czasie wróciłem. Teraz wiem, że było mi to potrzebne, abym mógł być dla Ryana prawdziwym wsparciem. Mówię Ci o tym, bo wiem, że chcesz udawać twardą. Ale strach to nic złego. Szczególnie jeśli chodzi o strach przed utratą ukochanej osoby.
                Podciągnęłam kolana pod klatkę piersiową i objęłam je ramionami. Przygryzałam dolną wargę, a dłonie zacisnęłam w pięści. Tak mocno, że paznokcie wbijały się w moje ciało aż do krwi. Jednak ból fizyczny był niczym w porównaniu z tym, co działo się we mnie. Wnętrzności się skręcały, serce rozdzierało na strzępy, a dusza krzyczała. Tak bardzo marzyłam o tym by się obudzić w ramionach Michaela i dowiedzieć, że wszystko jest tak, jak powinno być. Jednak los głośno śmiał nam się w twarz. Okazało się, że jesteśmy tylko zabawkami w jego rękach. Niewiele możemy zmienić. Jednak czy pozostaje nam coś poza próbowaniem?
                -Nie twierdzę, że się nie boję – odparłam szeptem. Każda możliwa cząsteczka mojego ciała była spięta. Jakby oczekiwała na cios jeszcze większy od tego, który właśnie dostała. Rozluźniłam pięści i spojrzałam na swoje dłonie. Na mojej skórze zostały mocno zarysowane ślady po paznokciach. – Ale musicie zrozumieć, że jestem silniejsza niż wam się wydaje. Mam wrażenie, że tylko czekacie aż się załamię. A ja jestem w stanie to udźwignąć. Będzie bolało, to oczywiste, ale poradzę sobie – zapewniłam chłopaków. Chciałam brzmieć pewnie, ale nie zbyt pewnie, by nie pomyśleli, że cały czas udaję. Chyba mi się to udało, bo Tim uniósł głowę delikatnie, a z jego twarzy można było wyczytać ulgę.
                -W takim razie przejdźmy do konkretów. Nie wiesz jeszcze wszystkiego. A w zasadzie niewiele wiesz. Musisz wiedzieć, czego się spodziewać, bo jest coraz gorzej. Już nie z każdym miesiącem, nie z każdym tygodniem, a z każdym dniem. Codziennie możemy zauważyć zmiany jakie zachodzą w jego organizmie. Jest coraz słabszy, ma coraz mniej woli walki. Bywają dni, gdy nie jest w stanie ruszyć się z łóżka. Krzyczy z bólu, majaczy, wymiotuje. Musisz być na to gotowa. Będzie Cię odpychał, wyzywał, mówił, że nie chce Cię znać i wiele innych koszmarnych rzeczy. Ale to nie jest to, co naprawdę myśli. Ból potrafi zmienić człowieka nie do poznania. Będziesz musiała być cierpliwa i wybaczać mu zarówno te drobne, jak i te większe złośliwości. Będziesz musiała wybaczać mu ból, jaki ty będziesz odczuwać z jego powodu. Ale nikt Cię nie będzie winił, jeśli nie będziesz potrafiła. Wtedy wystarczy tylko powiedzieć, pożegnać się i wrócić do dawnego życia, albo po prostu uciec na kilka dni, tak jak Liam to zrobił. Musisz wiedzieć też jeszcze jedno. To będzie doświadczenie, które Cię zmieni. Zmieni nie do poznania. Będziesz zupełnie innym, nowym człowiekiem. Z innym światopoglądem, z innymi wartościami, przekonaniami. Zmienią się także cele w twoim życiu. I jeśli nie jesteś na to gotowa, powinnaś wyjechać, pomyśleć, pobyć sama, albo z przyjaciółmi. Przedyskutować to z kimś ważnym, z kimś kto będzie potrafił Ci obiektywnie doradzić. Inaczej możesz naprawdę źle znieść te przeżycia.
                Pochłaniałam słowa brata jak gąbka. Chciałam być przygotowana. Nie zamierzałam uciekać ani się załamywać. Przyjechałam tu dla niego i zamierzałam zostać z nim. Do końca. Nie ważne jak długo miało to potrwać. Miałam tylko nadzieję, że nie zabraknie nam czasu. Tak dużo mieliśmy do naprawienia, do nadrobienia. Jakie to dziwne. Człowiek uświadamia sobie, że na kimś mu zależy, dopiero gdy traci tę osobę. Ja właśnie teraz sobie to uświadomiłam. I mimo że żałowałam, że tak późno, to cieszyłam się, że nie za późno. Mimo że rozmowa z Timem i Liamem wiele mi wyjaśniła, w mojej głowie wciąż kołatało się wiele myśli i nurtowało mnie wiele pytań.
                -Zawsze tak jest? – wyszeptałam podnosząc wzrok na chłopaków. Spojrzeli na mnie zaskoczeni. – Zawsze jest tak źle? Nie ma już lepszych dni?
                -Są. Bywa, że wstanie z łóżka, czasem nawet pójdzie na krótki spacer, porozmawia  sąsiadami. Ale to są naprawdę rzadkie sytuacje. Już dawno przestaliśmy liczyć na cud. Teraz tylko pragniemy ulżyć mu w cierpieniu.
                -Dobrze – powiedziałam kiwając głową. Wydawało mi się, że jestem już gotowa. Zdawałam sobie sprawę, że tak naprawdę wszystko wyjdzie w praniu, ale nie stałam wciąż przed nieznanym. Już wiedziałam dokąd zmierzam i zamierzałam iść tam bez zatrzymywania i patrzenia wstecz. – Czy jest coś co jeszcze muszę wiedzieć? – zapytałam wstając z fotela. Spojrzeli na siebie zdziwieni nagłą zmianą, jaka we mnie zaszła. Nagle nie było we mnie cienia wątpliwości.
                -Wydaje mi się, że to już wszystko. Więcej nie da się opisać słowami, sama zobaczysz i przekonasz się czy na pewno chcesz zostać – powiedział Tim. Kiwnęłam głową. Ja już wiedziałam. Chciałam zostać. Jednak byłam pewna, że mój brat nie chce bym podejmowała pochopną decyzję.
                -W takim razie zrobię sobie herbatę i pójdę już spać. Wy też wydajecie się być mocno zmęczeni.           -Nyah – Tim wstał z kanapy i zatrzymał mnie w połowie drogi do kuchni. Odwróciłam się, krzyżując ręce na klatce piersiowej.  Byłam pewna, jednak mieszanka uczuć, która toczyła we mnie zatartą walkę, dawała o sobie znak i pragnęła znaleźć ujście, a ja nie wiedziałam jak długo jeszcze wytrzymam. – Pamiętaj, że nic nie musisz.
                -Wiem o tym – zapewniłam go, uśmiechając się nieznacznie.
                -Dobrze – zgodził się, jednak widziałam, że wciąż mi nie wierzy i najchętniej dalej próbowałby przemówić mi do rozumu. – W takim razie ja idę do domu, mam jutro wcześnie rano zajęcia. Liam zostanie z tobą, więc nie musisz się niczym martwić.
                Kolejny raz pokiwałam głową. Mój głos prawdopodobnie by się załamał, a Tim wciąż bacznie mnie obserwował. Odwróciłam się na pięcie i szybkim krokiem odeszłam od nich. Weszłam do kuchni i oparłam się o blat. Wzięłam kilka głębszych wdechów. Słyszałam jak chłopacy jeszcze szepczą coś między sobą, jednak nie byłam w stanie wyłapać nawet pojedynczych słów. Gdy usłyszałam trzask zamykanych drzwi i przekręcanie klucza, nastawiłam wodę w czajniku i zaczęłam grzebać po szafkach szukając herbaty. Oczy zachodziły mi łzami, a ręce trzęsły się ze zdenerwowania i emocji jakie we mnie szalały. Kolejny raz chciałam dać im upust, a nie mogłam. Wiedziałam, że wciąż będę pod stałą obserwacją Liama. Dostrzegłam, że ktoś podsuwa mi pudełko na blacie. Otworzyłam je i wewnątrz zauważyłam jakieś ziółka. Po zapachu zorientowałam się, ze była to mieszanka melisy, mięty i zielonej herbaty. Zalałam je wrzątkiem i zakryłam kubek talerzykiem. Delikatnie spróbowałam go przenieść na stół, jednak dłonie wciąż latały mi na wszystkie strony. Gdy usiadłam przy stole, czułam na sobie uważny wzrok przyjaciela. Schowałam twarz w dłoniach, próbując powstrzymać łzy. Na nic były moje starania. Już po chwili zanosiłam się płaczem. Poczułam jak Liam chwyta mnie za nadgarstki i sadza sobie na kolanach. Otarł moje policzki i delikatnie głaskał po ramieniu próbując uspokoić, jednak ja nadal łkałam. Wszystko spadło na mnie jak grom z jasnego nieba. Wiedziałam, że jestem w stanie sobie z tym poradzić, jednak potrzebowałam czasu, by oswoić się z tą myślą.

                -Nyah… Słońce, uspokój się. Wiem, że to trudne. Nie jest dobrze i długo nie będzie dobrze, jednak poradzisz sobie z tym. Jesteś silna – powtarzał cicho. A ja z każdym jego słowem coraz bardziej mu wierzyłam i się uspokajałam. Wiedziałam, że Liam jest przyjacielem, któremu mogę zaufać. Powoli się oddalałam, chowając się w jego ramionach przed światem. Chociaż na chwilkę.
***
Dziś trochę dłużej. Mam nadzieję, że nie przesadziłam z opisami i że udało mi się chociaż po części oddać atmosferę w jakiej sytuacja się rozgrywała. A teraz: chemio, nadchodzę! ;)
Pozdrawiam! 

3 komentarze:

  1. Hej :) ten rozdział jest bardzo dobry jednak także smutny. Z napisanych przez Ciebie słów zawsze odczytuje emocje o jakie Ci chodzi. Tym razem były one mieszane. Główna bohaterka musiała sobie uświadomić kilka trudnych spraw. Staram się domyślić jak musi to być dla mniej trudne.
    Kurczę mam wrażenie, że ona nie chcę pokazać swoich uczuć bratu. Ten chłopak chyba oczekuje tylko, jak dziewczyna spakuje się i wyjedzie. Dobrze że w Liam' ie ma oparcie. Jest na serio bardzo dobry przyjaciel.
    Jestem bardzo ciekawa, co przedstawisz w kolejnych częściach.
    Kurczę ja liczę na cud. Mam małą nadzieję, że Ryan wyjdzie z tego.
    Czekam na kolejną część.
    Przepraszam, że tak późno komentuję.
    P.S Zapraszam do siebie http://wystarczy-zapomniec-o-tym-co-bylo.blogspot.com/
    P.S 2 Kurczę widzę, że ta chemia prześladuje Ciebie tak samo jak mnie :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba całkiem sporo będzie tych smutnych rozdziałów, przynajmniej na początku ;). Taak, to jest dokładnie to, czego brat od niej oczekuje, oby się mylił :D.
      Za późne komentarza nie ma co przepraszać, cieszę się, że w ogóle tu zaglądasz i skrobniesz parę zdań ;). Ja do Ciebie wchodzę od czasu do czasu, powolutku podczytując rozdziały, jednak zanim nadrobię pewnie jeszcze trochę minie. Co do chemii: sama sobie taki los zgotowałam ;).
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Omg tyle dramatu yay!(tia, mój entuzjazm nie jest na miejscu e.e)
    Qrcze nwm czy ona tylko zgrywa taką twardą czy chce być bo wcale tak nie jest, co chwila ma załamki, biedna girl, kocha go nadal ;----;.
    Nie za smutna ta historia trochę? :x.
    Ahh ta storia choroby Ryana i odejście Liama bardzo mocne i poruszające. Dodałaś niesamowitej krzty realizmu i bardzo pięknie wyszło!
    Wydaje mi się czy ona bardziej z Liamem jest zrzyta niż z Timem?
    A i fajny opis tych czułości i wsparcia obydwóch. Duży plus i tym bardziej mnie dziwi że mieszkają osobno, skoro na TAKIM etapie już jest związek :x
    Kłaniam siem~!

    OdpowiedzUsuń